Roman Szuchewycz i krwawe dzieło życia "bohatera" Ukrainy
Roman Szuchewycz i krwawe dzieło życia "bohatera" Ukrainy
Wilk Miejski Wilk Miejski
312
BLOG

Wołyń pamiętamy!

Wilk Miejski Wilk Miejski Polityka Obserwuj notkę 0




11 lipca 1943 r. we wsi Chrynów pow. Włodzimierz Wołyński UPA napadła na ludność polską zgromadzoną w kościele. Wierni zostali ostrzelani z karabinu maszynowego i karabinów ręcznych. W zakrystii upowcy zastrzelili ks. Jana Kotwickiego z grupą kobiet. W kościele i przy nim podczas ucieczki zginęło około 150 Polaków…. W niedzielę 11 lipca, najpierw rzucili się na bezbronne kościoły w Łokaczach, Kisielinie, Porycku. Tam wymordowali: w Kisielinie 500 osób, a w Porycku 180 osób, a w Łokaczach jakoś się bronili z pałacu i niedużo padło osób”.

Wspomnienia Józefy Wolf z domu Zawilskiej



Minęły już 74 lata, lata bolesne i zmarnowane dla naszego obowiązku obrony prawdy historycznej na forum Świata, mądrego ułożenia relacji politycznych z niepodległa Ukrainą, opartych na prawdzie, która wyzwala ze złej pamięci, z poczucia krzywdy i niesprawiedliwości dziejowej, buduje nowe relacje na podłożu wspólnie przeżytej trudnej prawdy, odnawia i normalizuje relacje między narodami. Tego wszystkiego w racjonalnym i moralnie przyzwoitym wymiarze nie ma! Nasze relacja są niesymetryczne, bowiem Ukraina jest zapatrzona w swych banderowskich bohaterów, zwyczajnych ludobójców, bandytów, co dostępują teraz bez mała mitycznej sakralizacji, zaś kiedy im wypominamy kult autorów bestialskiej rzeźni naszych obywateli, wpadają w histerię i produkują żałosne konfabulacje typu: mordowali siepacze z NKWD przebrani z banderowców, Ukraińcy mordowali w odwecie za mordy AK, czy: to były tylko "przejawy wojny domowej", nie istotne, o których należy zapomnieć dla dobra relacji współczesnych, tak!


Dlaczego tak się dzieje? Bowiem Ukraina nie jest ani państwem, ani narodem! Dzikie Pola Rzeczpospolitej zasiedlane były zesłańcami kryminalnym, chłopskimi zbiegami, banitami, kolonizatorami niemieckim i poszukiwaczami przygód wszelkich nacji. Zdrada Chmielnickiego popchnęła Ukrainę ku Moskwie, ale caryca Katarzyna II, Niemka von Anhalt, zdeptała powstanie kozackie Pugaczowa, a delikwenta, przed straceniem, obwoziła w klatce, jak dzikie zwierzę. Dopiero w XIX wieku zaczęły się teoretyczne, popierane przez Niemcy, próby tworzenia "historii i kultury" Ukrainy, sztuczne, żałosne próby. W okresie II RP terroryści ukraińscy działali przeciw Polsce, zamordowali min. Pierackiego, chociaż w tym czasie Stalin zastosował jako strategię "odkułaczenia" wielki głód na Wschodniej Ukrainie, który pochłonął życie ok. 3 mln. istnień ludzkich, w tym Polaków, zaś Ukraińcy na terenie II RP ocaleli! Po uderzeniu Hitlera na Związek Sowiecki nacjonaliści ukraińscy przyłączyli się do armii niemieckiej w walce z sowietami, zaś niejaki Szczepan Bandera, zamknięty w apartamencie w Zahsenhausen, poprzez swą żonę, instruował swych "rezaków", jak oczyścić Ukrainę z obcych żywiołów, przede wszystkim polskiego, ale także żydowskiego, ormiańskiego i słowackiego. Ukraińcy uczestniczyli w pacyfikacji powstania Warszawskiego, a kiedy opustoszała Warszawa stała się terenem działalności niszczycielskiej, uczestniczyły w niej specjalne oddziały niemieckie i ukraińskie, które paląc i wysadzając, zniszczyły 80% miasta. Podczas Powstania Warszawskiego żołdacy niemieccy i ukraińscy nie tylko dopuścił się zbrodni wojennych wobec ludności Warszawy, ale wręcz potwornej zbrodni ludobójstwa.Pamiętajmy o tym!


Dlatego nie zapomnimy, nie mamy prawa zapomnieć, i nie zbudujemy nowych relacji na nędznym, tchórzliwym kłamstwie, które raz na zawsze oddali od siebie nasze narody, które przecież zasłużyły na pokój duchowy i wieczyste pojednanie po wiekach krwawych, odwetowych porachunków. To my możemy im przebaczać, bowiem Ukraińcy zgrzeszyli rzeziami Powstania Chmielnickiego, Batoha, Humania, Wołynia i Powstania Warszawskiego, gdzie ręka w rękę z Niemcami mordowali Polaków w ich równanej z ziemią Stolicy - Warszawie, na oczach sowietów, przy milczeniu Aliantów! To my wyciągamy rękę na zgodę, zapewne przebaczymy, ale druga strona musi wykazać się mądrym realizmem, skruchą, przyznać do win, win bardzo ciężkich i o owe wybaczenie poprosić! Innej sytuacji nie można sobie wyobrazić, bowiem wszystkie marne półśrodki, to hipokryzja, marna ugodowość, zgoda na fałsz historyczny i bagno kłamstw, zamiast fundamentu prawdy, na którym to powstaną chore, sztuczne i nieszczere, relacje międzynarodowe i niewygaszone zarzewie dalszych konfliktów, oby nie krwawych!


Nasza przeszłość była krwawa, zapiekle nienawistna od 1648 do 1947 roku, wołająca o pomstę do nieba, o opamiętanie, o wielkoduszność,  rozum i pokój między naszymi narodami! I oby takie potworne historie nigdy się nie wydarzyły! Bowiem w niedzielę 11 lipca 1943 roku Ukraińcy, nacjonaliści związani z OUN-UPA, zaatakowali blisko 100 polskich wiosek i miasteczek na Wołyniu, przede wszystkim w powiatach włodzimierskim i horochowskim. Napastnicy wykorzystali fakt gromadzenia się mieszkańców tych miejscowości, mężczyzn, kobiet, dzieci, starców, w kościołach rzymskokatolickich i unickich na niedzielnej mszy świętej. To była kulminacja nacjonalistycznego, ukraińskiego ludobójstwa, dzień, który zapisał się w dziejach Narodu Polskiego czarną czcionką na kartach krwawej historii. W owych bezprzykładnych w okrucieństwie, bestialskich aktach zbiorowego mordu na obywatelach Polskich Kresów, zwłaszcza na Wołyniu, także na Podolu i w Galicji Wschodniej, dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów z OUN-UPA, zginęło, zamordowanych w okrutny sposób, ponad 100 tys. (niektóre oszacowani mówią nawet o 200 tys. ofiar) naszych Rodaków, w tym wiele kobiet, starców i dzieci, ludności prostej i inteligencji, tej polskiej populacji od wieków zamieszkującej w zgodzie z innymi nacjami Polskie Kresy...


Wśród ofiar rzezi byli także polscy inteligenci, czyli księża, inżynierowie agrotechnicy, nauczyciele, aptekarze, urzędnicy, czy lekarze, np. Leopold Dębski, który to mieszkał i leczył biednych ludzi w Kisielinie, a za żonę miał Ukrainkę - Anisję Czemierkin. Mimo, że był dobrodziejem wielu Ukraińców, to i on, i jego żona zostali brutalnie zamordowani. Dziś jego wnuk, znany kompozytor i skrzypek jazzowy, Krzesimir Dębski, tak wspomina, znane z rodzinnych przekazów życie na Kresach przed wojną: „Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Czesi żyli tam przez lata razem, pomagali sobie, bawili się razem, nie było wrogości. We wspomnieniach rodziców Kisielin był dostatnim, kolorowym miasteczkiem, wielokulturowym, ze sklepami, piekarniami, apteką, trzema świątyniami różnych wyznań. Były chóry, teatr amatorski, zabawy taneczne. Ludzie potrójnie obchodzili święta. Nie było konfliktów. Nacjonalizm przyszedł z Galicji. W czasie II wojny, w sytuacji ekstremalnego zagrożenia, w ludziach obudziły się najgorsze instynkty...”. Miejmy zatem pełną świadomość, że to nie stare, złe relacje, dawne, obudzone przez wojną animozje, ale „zaraza” banderowskiego nacjonalizmu zaczadziła Ukraińcom umysły i stworzyła klimat do nie znanych światu potwornych, bestialskich zbrodni na z dawien dawna żyjących w zgodzie sąsiadach. Nasze domaganie się sprawiedliwości dziejowej, a także historycznego i prawnego osądzenia inspiratorów i wykonawców potwornych zbrodni, nie dotyczy całego narodu ukraińskiego, ale zbrodniarzy, dowódców z  OUN-UPA i wykonawców ich zbrodniczej idei czystki etnicznej!


Nie zabliźniły się do końca rany w ludzkich sercach, a żyją jeszcze ci, co pamiętają straszliwe mordy nacjonalistów ukraińskich, często sąsiadów, nawet krewnych i powinowatych, na  Wołyniu i Podolu. Ta pamięć i ból świadków zobowiązuje, zobowiązuje nie tylko do wspierania ofiar, ale także historycznego i prawnego napiętnowania katów. Pamiętajmy także o tym, że dodatkową udręką ocalałych z owego holokaustu jest nieukojona świadomość, że szczątki najbliższych im ludzi, pozostawione najczęściej bez chrześcijańskiego pochówku, w obliczu nakazu ratowania własnego życia i ucieczki przed mordercami, spoczywają do dziś w tysiącach bezimiennych mogił, zazwyczaj poza cmentarzami, bez krzyża, co dla ich żyjących bliskich jest pohańbieniem pamięci ich bliskich, ofiar ofiar holokaustu. Nie wypełniwszy obowiązku pogrzebania szczątków bliskich, ci, co przeżyli piekło „czerwonych nocy”, przekazują go jako swój testament wnukom i prawnukom, także nam - Polakom! Nie zawiedźmy ich oczekiwań, poczujmy się zobowiązani!


Jeśli, zatem, trudno jest dziś zrozumieć niektórym obywatelom Polski to, rzekomo uporczywe, grzebanie się w przeszłości, zaproponujmy im postawić się na ich miejscu i pomyśleć, że to ich bliscy, ich matki, ojcowie, bracia i siostry zginęli straszną śmiercią i to ich szczątki, pospiesznie zakopane, ziemia wyrzuca gdzieś daleko z płytkich, bezimiennych mogił i walają się, jak śmiecie, w obliczu obojętności, często pogardy współczesnych mieszkańców Kresów Rzeczpospolitej, już teraz tylko Ukraińców! Dlatego obowiązkiem wszystkich Polaków, tych co rozumieją, co to duma narodowa i polska racja stanu, jest obowiązek domagania się od władz RP, aby wsparli Rodziny Ofiar, nie tylko symbolicznie, ale także, na mocy umów międzynarodowych, aby ekipy IPN-u mogły dokonać na terenie Ukrainy takich samych ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej, jak ofiar katów UBeckich zbrodniarzy odnajdywanych i identyfikowanych na powązkowskiej Łączce. Obecna tzw. dobra zmiana powinna mieć świadomość, że nie jest jedynie banalną siłą polityczną, co dba o własne, partyjne „odwojowanie” struktur państwowych RP, ale wiele cennych rzeczy obiecała, jest więc zobowiązana, także do uważnego wsłuchiwania się w głosy obywateli, ich intelektualne i moralne aspiracje. Dlatego, więc tolerowanie relacji polsko-ukraińskich na „banderowskich warunkach” jest niedopuszczalne i haniebne, to wielkie rozczarowanie dla nas, Polaków!


Warto przypomnieć, że w czerwcu 2016 roku pan Zinczenko, wówczas zastępca negocjatora wołyńskiego, Wołodymyra Wiatrowycza, na antenie ukraińskiego radia Hromadske publicznie skrytykował plany uznania przez Sejm RP zbrodni ukraińskich nacjonalistów popełnionych na Polakach za ludobójstwo, bezczelnie grożąc, że doprowadzi to do pogorszenia stosunków polsko-ukraińskich! Jednocześnie wyraźnie relatywizował ukraińskie zbrodnie, wykorzystując w tym celu pojednawcze słowa polskich biskupów, a także oskarżał posła PiS, Michała Dworczyka o „robienie kariery politycznej na kwestii Wołynia”. Ale to nie wszystko. Otóż ambasador Ukrainy w Polsce, Pan Deszczyca, publicznie oskarża Polaków o dokonanie ludobójstwa na Ukraińcach! Zaś Pan Kurennyj, doradcza rządowy informuje o projekcie ustawy o roszczeniach terytorialnych wobec Polski! To nie polityczny żart, to ponura rzeczywistość banderowskiego oblicza Ukrainy! To taki krótki remanent, przypomnienie, jak się mają sprawy polsko-ukraińskie, kiedy zdecydowanie wstępujemy na ścieżkę prawdy!


Dziś, kiedy jest ustawa sejmowa o ludobójstwie OUN-UPA, kiedy mamy Dzień Pamięci Wołyńskiego Ludobójstwa - 11 lipca, to mamy zaledwie przyczółek do rozbudowy nowych, zdrowych relacji międzynarodowych z Ukrainą, albo jest to definitywne minimum, osiągnięte kosztem chwilowej zapaści politycznych relacji. Dowodem tego jest odłożony do sejmowej "zamrażarki" projekt ustawy o uznaniu za holokaust Rzezi Wołyńskiej i wydania zakazu używania na terenie Polski symboliki banderowskiej i propagowania idei banderyzmu. Wymownym sygnałem jest też fakt, iż Prezydent Duda, pomimo prośby organizatorów, nie zaszczycił patronatem symbolicznym i swą obecnością oficjalnych obchodów Dnia Pamięci przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Ale tam właśnie ks. Issakowicz-Zalewski, wspaniałyczłowiek, niezłomny i konsekwentny emisariusz prawdy, w swej misji zawsze gotowy dać świadectwo, powiedział wprost, że Plakom, patriotom i ludziom rozumnym, godnym obywatelom, nie chodzi o zemstę i nienawiść, ale o pamięć, prawdę i godne pogrzebanie szczątków niezliczonych ofiar Rzezi Wołyńskiej spoczywających do dziś w anonimowych grobach śmierci. Dlaczego tego apelu nie chciał firmować majestatem Prezydent RP Pan Duda, wie tylko on, a może i Prezydent Trump, o czymś przecież rozmawiali, coś ustalali, są wytyczne, także unijne, wspierania Ukrainy, a życie uczy, że polityka, to "dziwka pragmatyczna", rzadko romantyczna, tak...


Mamy zatem jasny obraz, że dla współczesnych władz ukraińskich, niestety także młodzieży i bezkrytycznych „mas ludowych” i weteranów banderowskich, poszukiwanie w zbrodniarzach z OUN-UPA swych bohaterów jest ich „racją stanu”, bezmyślnym, wybiórczym sankcjonowaniem ich nacjonalistycznych zasług w walce z sowietami, kamuflowania ludobójczej przeszłości i rozgrzeszania ze zbrodni popełnionych we współpracy z niemieckimi nazistami. To, że historycznie Ukraina nie ma zrębu państwowości i nie ma znanych ludzi, którzy ją godnie i twórczo budowali, nie jest wytłumaczeniem, że teraz gloryfikuje i nadaje wymiar bohaterstwa nikczemnym ludobójcom! To ich problem, ich narodowy dramat, a nie powód, aby Polska była bierna wobec tego haniebnego, łamiącego dobry obyczaj i prawo międzynarodowe, ukraińskiego „kultu bandytów”!


I tu raz jeszcze retrospektywa. Polityka tzw. dobrej zmiany, zwłaszcza gesty Prezydenta RP Andrzeja Dudy, przekazanie jesienią 2015 roku z budżetu państwa 1 mld. Euro na wsparcie Ukrainy, zaś 24 sierpnia 2016 roku złożenie deklaracji, iż Polska będzie wspierać głębokie transformacje i przemiany systemowe, wspierać procesy prowadzące do modernizacji państwa ukraińskiego, zaś Premier RP, Beata Szydło, podczas spotkania premierów Grupy Wyszehradzkiej 9 września 2016 roku zapewnia premiera Ukrainy, Pana Hrojsmana, że Polska będzie wyraźnie wspierać politycznie Ukrainę, aby doprowadzić w przyszłości do jej integracji z UE, to zła, jednostronna polityka! Przypomnijmy także, że szef polskiej dyplomacji min. Waszczykowski został przyjęty przez prezydenta Poroszenkę w dniu 14 września 2016 roku, w drugim dniu swojej wizyty na Ukrainie, a po rozmowie udzielił takiego komentarza: Wyjaśniałem prezydentowi ukraińskiemu, że dla nas przyjęcie tej rezolucji przez Sejm i nazwanie wreszcie po imieniu tego, co się stało kilkadziesiąt lat temu, jest aktem, który może prowadzić do rozpoczęcia procesu pojednania, a nie aktem, który będzie rozpoczynał proces jątrzenia - relacjonował minister Waszczykowski po spotkaniu i tak kontynuuje: Chodzi o to, żeby nazwać po imieniu wszystko to, co się stało, pokazać sobie wzajemnie dowody i przenieść tę sprawę na dialog historyków i zdjąć z agendy politycznej. Dla nas przyjęcie tej rezolucji przez parlament oznacza w tej chwili zdjęcie jej z agendy politycznej i przeniesienie jej na dialog historyków - tłumaczył minister... Ta wypowiedź, to jawny sygnał, że sprawy banderowskie należy zmieść od dywan, zdjąć z politycznego afisza, oddać historykom, jak myszkę pytonowi na pożarcie, tak...

Co to oznacza? Znaczy wymownie i jednoznacznie to, że władze w Polsce nie mają zastrzeżeń, nie stawiają warunków, zatem przez swe ugodowe i rozmijające się z polską racją stanu stanowisko legalizują i traktują, jako element nie wymagający reformy, kult banderowskich bandytów i ukraiński, niechętny i falsyfikujący historię, stosunek do od lat nie rozwiązanego dylematu Rzezi Wołyńskiej. Niech się tym historycy zajmują, a my róbmy swoje, zamknijmy oczy na Banderę, kopnijmy w tyłek Ruskiego Niedźwiedzia, najwyżej nie kupi od nasz jabłek i zamknie Cieśninę Bałtijską! A na poważnie, to ten ubolewania godny fakt realnie uniemożliwia rzetelne historycznie i szczere w politycznym partnerstwie relacje polityczne Polska – Ukraina. Ten model, strategia zaniechania i niedomówienia, uleganie ukraińskiej presji, wspieranej przez czynniki unijne, to nic innego, jak marność polityki zagranicznej Polski i jej międzynarodowego prestiżu. Czy to jasne?

Jak nazwać taką postawę? Jedynie adekwatnie do jej charakteru - postawa niegodna! To kapitulanctwo i zaniechanie wywierania presji, łącznie z odmową wsparcia akcesu Ukrainy do UE, zaniechanie żądania zmiany oficjalnej polityki rządu ukraińskiego wobec zbrodniczej przeszłości  OUN-UPA, a także haniebnego tolerowania sympatii Ukraińców do banderowskich i nazistowskich symboli, utożsamiające je tylko z antykomunizmem, zapominając o ich ludobójczej przeszłości! Dopóki we współczesnej Europie, ponoć demokratycznej i praworządnej, jakieś państwo gloryfikuje symbole ludobójcze i na bohaterów winduje zbrodniarzy-ludobójców, to takie państwo nie spełnia podstawowych standardów prawnych i etycznych, automatycznie wyrzuca się na margines! Jeśli władze RP tego nie widzą, to my im o tym przypomnijmy! W tym wypadku nasza unijność, czyli deklarowana "poprawność", obrona "demokracji przed faszyzmem", to dobra karta przetargowa!

I teraz pytanie, czy możemy liczyć na zmiany w polskiej polityce wobec Ukrainy, jeśli nie zastosujemy "terapii wstrząsowej"? Zamiast prowadzić długie analizy w stylu - "co byłoby gdyby, w piecu rosły grzyby", prezentacja dwóch wypowiedzi stron naszej kulejącej relacji międzynarodowej. - „Nasz przekaz jest bardzo jasny: z Banderą do Europy nie wejdziecie. Mówimy to i głośno, i cicho. Nie powtórzymy błędów z lat 90., gdy nie domknęliśmy pewnych spraw w relacjach z Niemcami oraz z Litwą. Mam tu na myśli status polskich mniejszości w tych krajach. Nauczeni tymi doświadczeniami będziemy od Ukrainy stanowczo się domagali, by wszystkie sprawy zostały wyczyszczone, zanim Kijów stanie u wrót Europy, prosząc o członkostwo” – powiedział tygodnikowi „W Sieci” szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski. I odpowiedź strony ukraińskiej: - „Słowa Ministra Spraw Zagranicznych RP Witolda Waszczykowskiego na temat Stepana Bandery szkodzą relacjom między dwoma krajami. Wypowiedź Ministra Spraw Zagranicznych Polski Waszczykowskiego jest pochopna, nieprzyjazna i szkodliwa dla dwustronnych stosunków ukraińsko-polskich” -stwierdził ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Ukrainy Markijan Łubkiwskij, w wywiadzie dla kanału telewizyjnego 112 Ukraina. I to wystarczy...

Zatem nihil novi sub sole, czyli jak my o prawdzie, to oni o nienawiści i szkodliwości, tak… Zatem nasze rozmowy sąsiedzkie i wymiana opinii między państwem unijnym, a aspirantem do tej roli, wygląda tak, że jeśli spogląda na nie z góry Bandera, to jest dobrze, ale kiedy widać łuny nad Wołyniem, to bardzo źle! Widocznie patronem symbolicznym naszych relacji z optyki ukraińskiej jest murzynek Kali, który zawsze twierdzi, że "jak on ukraść kali krowę, to dobrze, ale jak Kalemu krowę ukraść, to źle bardzo". No i co z tego? Ano to, że polityka to nie tylko dziwka, ale też aktorka kabaretowa, co śpiewa: Money, momey, money !, ale także: Kiss my ass, w zależności od nastroju, ale także aktorskiej klasy. Wniosek - Niech polska polityka zagraniczna, zwłaszcza wobec Ukrainy, będzie rozumną i dowcipna aktorką kabaretową, co ma w zanadrzu pejcz, aby przywołać niesfornego partnera do trzymania kroku w tangu, na ten przykład, a na inny, aby dać odprawę posłom z kabaretu "Tichij Don" i skierować na korepetycje do pana Makarona z Twardym Jądrem, to dobry doradca, nie lubi holokaustu, woli hidżrę...

Na zakończenie warto przypomnieć, czego ma dotyczyć zamrożony projekt ustawy wniesionej do Sejmu RP przez ugrupowanie Kukiz ’15 o prawnym ściganiu i karaniu negowania zbrodni i propagowania symboli nacjonalizmu ukraińskiego w Polsce, poprzez wypowiedź Pana Tomasza Rzymkowskiego:- Nie będzie możliwości gloryfikowania w Polsce Bandery, Szuchewycza, materiałów, które mówią o ich bohaterskich czynach, bo to wszystko będzie zagrożone karą pozbawienia wolności do 3 lat. Dziś kodeks karny mówi jasno o symbolice - jeśli ktoś jej używa. Natomiast my odwołujemy się do całości i całej otoczki. Tomasz Rzymkowski podkreśla, że będzie to także wyraźny sygnał dla Ukrainy: - To będzie też jasny sygnał dla państwa ukraińskiego, że w Polsce promowanie banderyzmu, mówienie, że UPA, to byli bohaterowie, jest przestępstwem. Myślę, że przez to, że do tej pory tej kwestii nie podnosiliśmy i uciekaliśmy od niej, spowodowało, że na Ukrainie w tej chwili szaleje wojujący banderyzm. Ten projekt ustawy, to mocny i konkretny prawnie krok w kierunku normalizacji relacji politycznych Polski z Ukrainą, ale także czytelne postawienie warunków, że tylko prawda, rzetelna analiza historii i potępienie zbrodni nacjonalizmu ukraińskiego, może unormować, postawić na gruncie niepodważalnej, historycznej prawdy, godności Polaków i szacunku dla ofiar zbrodni, relacje polsko-ukraińskie. Ta ustawa także podniesie prestiż Polski, podkreśli wyraźnie, że nasze państwo jest podmiotem politycznym, a nie przedmiotem gry sił politycznych obcych interesów i sił wrogich polskiej racji stanu!

Zatem my, obrońcy polskiej godności i orędownicy jej wielkości, obywatele Najjaśniejszej, patrioci, inteligenci, ludzie rozumni i władającyy piórem (dziś elektronicznym!) na rzecz prawdy i wolności słowa, ale i naszej Ojczyzny, Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, na forum krajowym i międzynarodowym, myślą, słowem i uczynkiem wspierajmy ten projekt, a także apelujemy do władz RP, aby wola środowisk patriotycznych i elit intelektualnych, tych rzeczywistych, a nie konsumentów "ośmiorniczek", prawne wsparcie dla życia w prawdzie i potępienie dla ludobójczego zła, była ważniejsza, niż partykularne, małostkowe i często niegodne praktyki w polskiej polityce zagranicznej. Wszak jesteśmy, ex definitione, wolnym i niepodległym państwem, nieprawdaż?

Naszą wolę naprawy prestiżu Polski, jej wizerunku na forum międzynarodowym i jej podmiotowości politycznej, wyraźmy zbiorowo w przesłanych do Prezydenta, Premier, ministrów, posłów i senatorów RP stosownej petycji. Ludzi listy piszą, nie tylko na Berdyczów!

                                                                      *

Antoni Kozłowski vel Wilk Miejski

Zobacz galerię zdjęć:

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka