Panorama Wrzeszcza ze Wzgórza Sobótka
Panorama Wrzeszcza ze Wzgórza Sobótka
Wilk Miejski Wilk Miejski
505
BLOG

Historia ogrodów w Europie i Polsce. Prezent dla Smakoszy od wiosny...

Wilk Miejski Wilk Miejski Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 2




Historia ogrodów w Europie i Polsce


 Na okoliczność nadejścia Wiosny, nowej odsłony w teatrze życia,

nowych sił witalnych i odrodzenia  Natury, także naszej potencji duchowej,

tekst ten dedykuję Witoldowi Pau Burkiewiczowi, kochanemu Kogutowi,

memu Przyjacielowi, znakomitemu wizjonerowi scenografii przestrzeni,

temu, który przywraca piękne miejsca widokowe Gdańska i Wrzeszcza.


Historia ogrodów zaczyna się już w starożytności. Około 3000 lat p. n. e. w Sumerze i Egipcie powstały pierwsze ogrody. Były to tereny wypoczynkowe dla ludzi dobrze urodzonych, a ich centrum był sztuczny, zarybiony staw, wokół którego położone były klomby kwietne i kompozycje pnączy na drewnianych konstrukcjach, pergolach. Na obrzeżach ogrodu znajdowały się pawilony rekreacyjne i gaje złożone z palm i sykomor. Wielką sławę zdobyły w starożytności wiszące ogrody Babilonu, zaliczone w poczet cudów świata, a zbudowane za czasów króla Nabuchodonozora II w VII w. p. n. e., choć według legendy, to Semiramida była ich założycielką, znana z tradycji hellenistycznej i antycznej mityczna królowa babilońska, co ponoć nie zmarła, a przemieniła się w gołębicę, tak... Przylegały one do wewnętrznego pierścienia murów miejskich przy Bramie Isztar. Tworzyły zespół 4 schodkowych tarasów o wysokości 22 m, podtrzymywanych przez kolebkowo sklepione korytarze wzniesione z wypalonej i niewypalonej cegły. Ich dachy pokryte były substancją bitumiczną i płytami ołowianymi, na których usypane były warstwy ziemi i poprowadzone systemy nawadniające. Rosły tu kwiaty, krzewy i drzewa, zwłaszcza palmy daktylowe, dawczynie pokarmu, włókna i oleju, których korony wystrzelały ponad blanki murów. Ideą budowy tych unikalnych architektonicznie ogrodów było symboliczne wywyższenie, jako znak królewskiego prestiżu w tym nizinnym, pustynnym kraju, tęskniącym do majestatu gór krain sąsiednich. Inna idea przyświecała powstaniu greckich gimnazjonów, a mianowicie wychowanie młodzieży, jej edukacja umysłowa, tworzenie elit, takoż zdobywanie tężyzny fizycznej. Na terenie sztucznie zadrzewionych platanami, oliwkami, wiązami i topolami gajów znajdowały się baseny, pawilony, posągi bogów i bohaterów, ołtarze, a także budynki z salami "sympozjonicznmi" i do ćwiczeń cielesnych, a także czasem stadiony. Gimnazjony były pierwszymi w historii publicznymi założeniami ogrodowymi na świecie...

Nie mniej popularne były ogrody w cesarstwie rzymskim, a szczególnie ich odmiana w wewnętrznym dziedzińcu domostwa, zwanym perystylem. Ogród perystylowy posiadał centralnie położony basen, fontannę lub kaskadę wodną, kwietniki i obsadzony był drzewkami pomarańczowymi i mirtowymi, cyprysami i tamaryszkami. Otoczony były krytą kolumnadą krużganka. Niektóre posiadały znaczne rozmiary, nawet do wymiaru 22x25 m. Najstarszym ogrodem publicznym Rzymu był Ogród Pompejusza założony w 51 roku p. n. e. na wzór grecki. Tworzyły go gaje laurowe i platanowe, aleje bukszpanowe i stawy, a całość otaczała kolumnada portyku. Przykładem zaś ogrodu cesarskiego jest Villa Hadriana w miejscowości Tibur pod Rzymem. Centralnym założeniem ogrodowym był wykopany sztucznie na dnie doliny kanał o długości 228 m., do którego woda doprowadzano akweduktami. Wzdłuż kanału ustawione były marmurowe posągi bóstw na wzór greckich kariatyd. Był tam też taras widokowy i fontanna, a całość otaczały gaje i łąki.

Niezwykle piękne i wyrafinowane były ogrody arabskie w Hiszpanii, a zwłaszcza Alhambra pod Granadą z XIV wieku, choć największy ogród tego typu mieści się do dziś w Alkazarze na terenie Sewilli. Ogrody pałacu Alhambra to patia, czyli zaaranżowane przestrzennie dziedzińce zamkowe, a najbardziej znane to Dziedzińce: Królewski, Mirtów i Lwów. Nazwa tego ostatniego pochodzi od marmurowej fontanny, której symbolicznie strzeże do dziś 12 kamiennych lwów. Wysypany żwirem dziedziniec dzieliły na cztery części kanały irygacyjne, a porastały go kwiaty i drzewka pomarańczowe. Czworokątny dziedziniec otaczała koronkowa kolumnada krużganka. Założenie owo powstało w XIV wieku i dobrze zachowało się do dziś. Renesansowe ogrody włoskie reprezentuje rzymska Villa Medici, powstały w 1550 roku ogród rezydencyjny przy starych murach rzymskich. Podstawowy kierunek kompozycyjny wyznaczał pałac, plac z fontanną i parter kwiatowy. Kwatery boczne prócz kwiatów zapełniały zioła i drzewa owocowe, co nadawały im użytkowy charakter. Całość otaczał mur, co podkreślało elitarny charakter obiektu. Sygnalizuje to fakt, iż ogród był cennym, hołubionym dziełem sztuki, nie zawsze dostępnym dla publicznych penetracji.

Niestety współczesny charakter przemian cywilizacyjnych sprawia, iż apogeum rozwoju sztuki zakładania ogrodów mamy za sobą. Czyż nie jest to sygnał ostrzegawczy i powód do głębokiej refleksji? Współczesny człowiek zatracił naturalną skłonność do ładowania swych witalnych i mentalnych akumulatorów ożywczymi energiami natury poprzez bezpośredni kontakt z jej mitycznym żywiołem. Pojęcie “naturalność”, czyli skłonność, tęsknota, czy snobistyczny pociąg  do bezinteresownego, pierwotnego piękna jest jedynie naskórkową modą, a nie głęboką potrzebą. Lecz to właśnie spontaniczny zachwyt majestatem natury, mistyczna fascynacja tajemniczym żywiołem, ma niewątpliwy wpływ na “łagodzenie obyczajów”, czyli obniżenie napięć agresywnych, lęku i  alienacji, a także jest stymulatorem refleksji o głębszym sensie ludzkiego życia. To właśnie natura była obiektem mistycznego zachwytu i stymulatorem duchowych doświadczeń starożytnych i średniowiecznych pustelników chrześcijańskich, zakonu islamskich derwiszów, tańczących w transie symboliczny ruch ciał niebieskich, twórców i kontemplatorów klasztornych wirydarzy, ogrodów symbolizujących rajski porządek natury, czy też mistycznych prądów judaizmu - chasydyzmu i frankizmu, powstałych na kresach wschodnich dawnej Rzeczypospolitej, a wynikłych z opuszczeniem miast przez członków gmin żydowskich i spotkaniu z metafizyką natury. Potęga natury od tysiącleci porusza głęboko człowieka i jest stymulatorem jego porywających doświadczeń sakralnych. Wszelkie boskie epifanie, czyli manifestacje nadprzyrodzonej mocy, objawiają się człowiekowi poprzez potęgę i tajemnicę natury. Idea ogrodu ma archetypiczny, prastary rodowód. Zatem powrót do respektowania i pielęgnacji odwiecznych potrzeb ludzkich, a nie jedynie fanaberii, jest godną i sprawiedliwą ścieżką człowieka poszukującego swej głębokiej tożsamości.

Bezmyślna zgoda na banicję z ojczyzny natury do “gułagu” sterowanej nieludzkimi prawami industrialności, fatalnie zdegradowała współczesnego człowieka. Jest on de facto nieszczęśliwym biocyborgiem, pozbawionym sensu istnienia i tłumiącym swą rozpacz neurotycznym syceniem sztucznie spreparowanych potrzeb. W tym świecie zastępczych dramatów, fascynacji idolami maskultury, papierowych radości i smutków, tudzież zachwytów naskórkowym banałem i konsumpcją wielkiego asortymentu gadżetów, nie ma miejsca na instynktowny, archaiczny odruch zachwytu mistycznym pięknem świata. Dlatego też obecność surowego, lub stylizowanego żywiołu natury we współczesnym mieście jest, niestety, sprawą nieistotną, drugoplanową i niedostrzegalną na co dzień. Ilu jest takich, dla których bywanie w parku jest źródłem estetycznej fascynacji i metafizycznej refleksji. Bo w perspektywie pomiędzy przechowalnią mieszkania, a kieratem pracy, zakres potrzeb ogranicza się do sklepu, urzędu, knajpy, kina, czy agencji towarzyskiej, które to miejsca nie zachęcają do duchowych doświadczeń. Miejski ogród, czyli park, jest przeważnie miejscem libacji trunkowych, chuligańskich aktów agresji i dewastacji, czy terenem samotnych spacerów ludzi starych i bezmyślnego wałkoństwa znudzonej dzieciarni. Jest też miejscem rodzinnych spacerów i psich harców. Jest więc terenem zjawisk patologicznych i banalnych, a jego estetyczny i mistyczny wymiar odłożony został dawno do kulturowego lamusa. W naszym życiu nie istnieje już potrzeba chodzenia do parku jako przyjemność sama w sobie, źródło wzruszeń estetycznych i kontemplacji natury. A jest to żywe w wielu krajach europejskich, a zwłaszcza w Anglii, gdzie należy do rytuałów codziennych. Tak więc  powszechna głupota i naskórkowość nie są współcześnie prawem wszechwładnym, więc każdy ma tyle wartościowych doświadczeń wewnętrznych i prywatnej urody życia, na ile zasłużył własną wrażliwością i niezależnością umysłową.

Nie zawsze jednak głupota i bezduszność miały tyle do powiedzenia w  kształtowaniu wizerunek własny ludzkiego żywota pod niebem miasta. W przeszłości potrzeba doświadczania piękna natury i umiejętność korzystania z jej tajemniczego uroku nie ulegały tyranii trywialnego pragmatyzmu i kalkulacji ekonomicznych. Miasta były zatem terenem pracy, wypoczynku i zadumy nad sensem życia, a nie tylko koszarową przechowalnią “dwunożnych termitów”. Dlatego też mnogość ogrodów i innych terenów zielonych była czymś oczywistym w krajobrazie miejskim, czyli mikrokosmosie ludzkim. Wiele miast europejskich zachowało ten charakter do dzisiaj. Nie jest to wyrazem zaściankowej staroświeckości, ale mądrości życia, która w wielu postawach jest ponadczasowa.

Od stuleci Londyn jest najbardziej zielonym, wielkim miastem Europy. Po dzień dzisiejszy na jego terenie zlokalizowanych jest ok. 1700 parków, ogrodów botanicznych i skwerów, a zajmują one niebagatelną powierzchnię 174 km kw. Londyńskie obszary zielone porasta ponad 100 gatunków drzew, w tym wiele egzotycznych. W “Richmond Park” pasą się do dzisiaj stada oswojonych danieli. Zaś w słynnym “Hyde Parku”, o powierzchni 145 ha, z charakterystycznym krzywym jeziorem zwanym “Serpentyną”, znajduje się miejsce osobliwe, najbardziej tolerancyjny dla nieokiełznanej wolności myśli skrawek Europy zwany “kącikiem mówców”, gdzie każdy chętny może bez prawnych konsekwencji wypowiedzieć publicznie swe nawet absurdalne i obrazoburcze poglądy. Lecz nie tyko tym jest słynny ów park. Tu podczas światowej wystawy przemysłowej stanął w 1851 roku sławny “Crystal Palace”, przeniesiony potem do Sydenham. Warto też wspomnieć o “Regents Park”, nowatorskim założeniu parkowym z 1812 roku, które nie zostało w pełni zrealizowane. Miał to być wielki ogród osiedlowy, którego centrum zajmować miały budynki mieszkalne rozmieszczone w dwóch koncentrycznych pierścieniach. Poprzestano jednak na zorganizowaniu pięknej przestrzeni zielonej z zespołami alejowymi i sztucznymi jeziorami, a na obrzeżach parku wzniesiono budynki, w których mieszczą się do dziś instytuty naukowe. Konfiguracja londyńskiej przestrzeni zielonej w planie urbanistycznym pozwala amatorom ładu natury przejść przez śródmieście nie ocierając się o uliczny gwar. Niewiele miast może poszczycić się podobnym pielęgnowaniem mądrej tradycji.

W XIX wieku większość miast europejskich zmieniło swe urbanistyczne oblicze wychodząc z ciasnego gorsetu miejskich fortyfikacji. Wynikiem tej wielkiej demilitaryzacji współczesnego miasta są także krakowskie “Planty”, zielone promenady spacerowe. Niewątpliwie najsłynniejszym rozwiązaniem tego procesu transformacji miejskich jest Wiedeński Ring, zespół bulwarowo-parkowy o długości ok. 4 km, powstały na terenie byłych bastionów i esplanad, obsadzony 4-5 szeregami drzew, zawierający wiele monumentalnych budowli np. Opera, Muzeum Historii Naturalnej i Sztuki, Akademia Sztuk Pięknych, oraz parków. Najsławniejszy jest “Stadpark” o pow. 8,5 ha, przez który przepływa rzeka Wiedenka, znajdują się sztuczne stawy, tereny zabaw dla dzieci i stoi pomnik Johana Straussa. Tak też zdarzyło się w Hamburgu, gdzie w 1819 roku na zniwelowanym obszarze miejskich wałów powstał  wielki , obejmujący 45 ha, park pod nazwą “Planten und Blumen”. Jego charakter przestrzenny jest zróżnicowany i spotykamy tu fragmenty europejskiej i dalekowschodniej architektury ogrodów. Na terenie parku rosną drzewa z różnych stron świata, krzewy i kwiaty, a także zadomowione ryby i ptaki. Tu też znajdują się liczne stawy, wodne kaskady oraz chiński dom herbaciany i ogród różany. Uroda parku jest niewątpliwa, lecz o jego atrakcyjności stanowi grająca fontanna, niezwykłe urządzenie wodno-świetlne, której barwne erupcje wodne okrasza potężnie brzmiąca muzyka klasyczna i rozrywkowa. Ta forma nowoczesnej baśniowości zainstalowana w przestrzeni parku jest kontynuacją tradycji, która umieszczała w dawnych ogrodach elementy niezwykłości w postaci antycznych ruin, zielonych labiryntów, orientalnych budowli, oraz tajemniczych grot i “świątyń dumania”.

Przykładem ostatniego w historii aktu rozwoju sztuki ogrodów jest park “Guell” w Barcelonie, zbudowany na wzgórzu w latach 1900-1914 wedle projektu Antonia Gaudiego, przepiękne, oniryczno-baśniowe w swej formie, założenie ogrodowe o charakterze secesyjnym. Park znakomicie wkomponowany jest w rzeźbę terenu i organiczny rytm natury. U zwieńczenia schodów wejściowych do parku stoi znana fontanna z wężem i jaszczurką, zaś na terenie parku znajdują się pawilony o niezwykłych, organicznych formach, wykładane barwną, fantazyjną mozaiką. Znajduje się tam też wspaniały taras widokowy i galerie pnące się serpentynami po zboczu wzgórza. Wszystkie budowle i formy architektoniczne są w harmonii z rytmami natury, która nie zna linii prostych. Secesja była kierunkiem sztuki, który inspirował się prawami natury i jej estetyką, która nie ceni symetrii, która jest przecież racjonalnym, więc ograniczonym oglądem świata. Niestety idee secesji i doświadczenia twórcze Gaudiego nie znalazły kontynuacji w europejskiej sztuce zakładania ogrodów. Jest to symptomem zmierzchu tej twórczej kooperacji człowieka z naturą...

Ale historia parków i ogrodów rezydencyjnych w Europie nie będzie pełna, jeśli nie opowiemy o, przynajmniej kilku, polskich ogrodach rezydencyjnych na terenie Rzeczpospolitej. Zacznijmy od „Podolskiego Wersalu”, czyli ogrodu rezydencyjnego w Podhorcach, leżącego obecnie na terenie Ukrainy. Pierwsze polskie zapisy archiwalne o Podhorcach pochodzą z roku 1440. Wówczas to Władysław Warneńczyk obdarował Podhorcami i Zahorcami Janusza Podhoreckiego herbu Belina. Podhorce wprowadził na karty historii Polski wielki smakosz francuskiej kultury Stanisław Koniecpolski (1594-1646), który upodobał sobie to miejsce, zbudował tam zamek i polecił również stworzyć ogród w stylu włoskim z tarasowymi zejściami. Kanclerz wielki litewski, Albrycht Stanisław Radziwiłł, w swych pamiętnikach napisał: "Trzy ogrody stopniowo obniżają się i przypominają ogrody w Parmie. Wodotryski, cudne fontanny wystrzeliwują w górę i nic w tym dziwnego, bo mistrzem ich konstrukcji był znakomity wynalazca sprowadzony z Rzymu". Dodać trzeba, iż z pałacu zbudowanego na wierzchołku góry rozpościerał się widok na rozległą równinę i na sześć tarasów, obudowanych balustradami. Otaczały go ogrody ozdobione stylizowanymi kamiennymi grotami, pawilonami wzniesionymi na podmurówkach z cegieł, podestami z marmurowymi balustradami i ze schodami rozchodzącymi się na dwie strony, a służącymi do przechodzenia z jednego tarasu na drugi. W ogrodach pałacu w Podhorcach były pomarańczarnie i figarnie. Rosło w nich kilkaset drzew cytrusowych w specjalnych donicach, które można było na zimę schować w oranżerii. Były tam tez liczne krzewy rozmarynu i jaśminu błękitnego. Ranga zamku i parku w Podhorcach wzrosła z chwilą, gdy stał się własnością Sobieskich. Zapełniono go wówczas wytwornymi sprzętami, dziełami sztuki, upiększono ogród. Gdy już sądzono, że zamek - podobnie jak dziesiątki innych na Podolu - pozostanie wieczną ruiną, niespodziewanie odrodził się, niczym mityczny Feniks z popiołów, a uczynił to Leon Rzewuski, który powróciwszy z emigracji w 1833 roku, chcąc ocalić dzieło przodków, poddał pałac i ogród remontowi. II wojna światowa spowodowała kompletne spustoszenie pałacu. Został on doszczętnie rozszabrowany! Dziś sale są w rozpaczliwym stanie - puste, poobijane mury, upadek. Ostały się tylko marmurowe portale, których nie sposób było wyrwać, porąbać i spalić, co uwielbiała czynić z "pańską" substancją dzicz bolszewicka. Pałac w Podhorcach, ten "Podolski Wersal", spotkał podobny los, jak pałac Schaffgotschów w Kopicach pod Grodkowem. Żal, żal, serce płacze!

I jeszcze jeden ogród krajobrazowy na Kresach, który powstał w końcu XVIII wieku pod Humaniem z inicjatywy, niestety, niesławnej pamięci targowiczanina - Stanisława Szczęsnego Potockiego, wojewody ruskiego. Park był darem dla jego trzeciej żony, Zofii i dlatego został nazwany od jej imienia – "Zofiówka". Był to rodzaju kaprysu miłosnego próżnego magnata, który tworząc go „z miłości”, jednocześnie zbudował dla siebie wspaniały pomnik, tak bywa. Założenie ogrodowe zostało zaplanowane na obszarze 150 ha nad jarem rzeki Kamionki, a tworzono je w latach 1796 - 1805. Pracami kierował oficer artylerii konnej, inż. Metzel, zatrudniając przy ambitnym projekcie ośmiuset ludzi. Warto dodać, że na całość robót Potocki wydał ponad 20 mln ówczesnych złotych! Podczas prac transformacji krajobrazu wybudowano w jarze rzeki Kamionki dwa sztuczne stawy o różnicy poziomów 20 m. Na niższym stawie zbudowano potężną fontannę. Na wyższym stworzono sztuczną wyspę. Całość połączono układem kanałów, fontann, kaskad i wodotrysków, a także przestrzeń wzbogacono o rumowisko skalne, sztuczne groty, zaś zbocza jaru obsadzono egzotycznymi gatunkami drzew i krzewów. Park został poprzecinany licznymi alejami spacerowymi i pobudowano w nim również liczne punkty widokowe, zaaranżowano kwietne gazony, ustawiono sprowadzone z Włoch i Francji posągi  i obeliski. Zatem "Zofiówka" od początku zaistnienia budziła zachwyt współczesnych. Opiewał ją poeta związany z dworem Potockich, Stanisław Trembecki. Poświęcił on krajobrazowemu ogrodowi poemat "Zofiówka". Parkiem zachwycał się tez Julian Ursyn Niemcewicz w "Podróżach historycznych". Po Powstaniu Listopadowym "Zofiówka" została przez władze carskie skonfiskowana, bowiem Aleksander Potocki, w odróżnieniu od swego ojca, był patriotą i poparł narodową insurekcję. Po zajęciu parku przez władze carskie został on przemianowany na „Carycyn Sad”. W czasach sowieckich "Zofiówka" w znacznej mierze została zdewastowana. Usunięto z niej wszystkie posągi, popiersia i napisy związane z polską kulturą. Wycięto szereg zabytkowych drzew i krzewów, a barbarzyństwa dopełnił akt przecięcia ogrodu drogą, zmniejszając jego charakter i obszar! Jednak to, co pozostało nadal świadczy o dawnej obecności rodu Potockich i ich wkładzie w rozwój kulturalno- gospodarczy polskich Kresów, dziś Ukrainy. Dzisiejsza „Zofiówka” stanowi niewątpliwie jeden z zachowanych do dziś „kresowych cudów”, świadczących o zasięgu polskiej kultury i kunsztu architektury krajobrazu na Ukrainie i stanowi atrakcję turystyczną odwiedzaną przez setki tysięcy ludzi rocznie!

Znacznie lepszy los spotkał ogród rezydencyjny Arkadia powstały w majątku Czartoryskich w Puławach. Po rozbiorach i utracie niepodległości mieszkająca w Warszawie Izabela wraca do zdewastowanego w czasie wojen majątku w Puławach. Wraz mężem odbudowuje pałac i zakłada ogród, w którym wykorzystuje świadomie mieszaninę różnych stylów architektonicznych. W budowlach parkowo – muzealnych, zaprojektowanych przez wybitnego architekta Piotra Aignera,  księżna kolekcjonuje eksponaty mające sławić chwałę polskiego oręża i ukazać heroiczną przeszłość narodu polskiego. W 1801 roku powstaje  Świątynia Sybilli, która zgodnie nazwą ma dawać nadzieję i proroczo wskazywać na możliwość odzyskania niepodległości.  Architektura budynku nawiązuje do będącej w ruinie starożytnej świątyni w Tivoli koło Rzymu. Dziesięć lat później powstaje Dom Gotycki, w którego ściany wbudowano fragmenty  zabytkowej architektury i rzeźby. Ogród jest klasycznym przykładem stylu angielskiego. Inspiracją do tworzenia ogrodów w stylu angielskim była filozofia Oświecenia, która głosiła potrzebę życia w harmonii z naturą, umiłowanie przyrody i przeszłości. Filozofia ta znalazła silne wsparcie w sztuce, która nawiązywała do tradycji antycznej, jak również w idealizacji gotyku, jako wzoru estetycznego. Nowe rozplanowanie zrywało z uporządkowaną formą ogrodu w stylu klasycystycznym, wyrażającą się w geometrii projektu, żwirowanych alejek, podcięciach drzewostanu, oraz symetrycznej kompozycji przestrzeni. W miejsce umiłowania matematyki i geometrii wprowadzało naturalność i swobodę, czyli ekspresję Natury, nieznacznie stylizowaną przez artystyczną rękę człowieka. W projektach starano się także wykorzystać malownicze walory terenu. Ogród w Puławach pełni rolę miejskiego parku. Wstęp jest wolny.

I kolejny etap w tej krótkiej wędrówce przez piękne i urokliwe polskie ogrody, a więc zawitamy do Łańcuta. Tu, zatem w 2 połowie wieku XVII ówczesna właścicielka Łańcuta, Izabella z Czartoryskich Lubomirska, przekształciła fortecę w zespół pałacowo - parkowy. W Łańcucie pracowało wówczas wielu wybitnych artystów m.in. Szymon Bogumił Zug, Jan Christian Kamsetzer, Christian Piotr Aigner, Fryderyk Bauman i Vincenzo Brenna. Pałac wypełnił się znakomitymi dziełami sztuki. W latach siedemdziesiątych XVIII wieku rozpoczęto kształtowanie parku otaczającego Zamek. Po zniwelowaniu fortecznych przedwałów, usytuowanych wzdłuż drogi krytej obiegającej fosę, zasadzono lipy i w ten sposób utworzono aleję spacerową. Pod koniec wieku XVIII Łańcut należał do najwspanialszych rezydencji w Polsce. Kwitło tutaj życie muzyczne i teatralne, bywało wielu znakomitych gości. W latach 1889 - 1911 przeprowadzono w Zamku generalny remont połączony z przebudową. Prace w parku rozpoczęto w 1890 roku i prowadzono je przez czternaście lat. Został on wówczas dwukrotnie powiększony i otoczony solidnym ogrodzeniem. W najbliższym sąsiedztwie Zamku, wzdłuż elewacji wschodniej, założono Ogród Włoski. Od strony południowej Oranżerii urządzono Ogród Różany. Po tej gruntownej przebudowie i modernizacji, łańcucki zespół pałacowo - parkowy stał się jedną z najbardziej luksusowych rezydencji w Europie kontynentalnej. Często przyjeżdżali tutaj arcyksiążęta Rudolf oraz Franciszek Ferdynand. Bywali tu przedstawiciele rodów królewskich, arystokracja polska i zagraniczna oraz politycy. W 1944 roku jego właściciel,  Potocki musiał prawem kaduka dyktowanym przez komunistów opuścić Łańcut. Osiadł na emigracji w Szwajcarii gdzie zmarł w 1958 roku. Przejęty przez komunistów zamek wraz z częścią parku został przejęty przez Ministerstwo Kultury i Sztuki i w dobrej kondycji pozostał do dnia dzisiejszego. W chwili obecnej wszelkie prace w parku zmierzają do jak najbardziej wiernego odtworzenia układu kompozycyjnego i składu gatunkowego roślin z początku XX wieku. W 1965 roku w zabytkowej oranżerii utworzono ogród zimowy ze stałą ekspozycją roślin i zwierząt. Rezydencyjny ogród w Łańcucie możemy wraz w wnętrzami pałacu zwiedzać i kontemplować za biletami, lecz bez trudu, a chętnych może przewieźć po rezydencji stylowa bryczka. I tyle opowieści o urodzie polskich ogrodów rezydencji magnackich, które zwiała z areny dziejów wiatr „czerwonej historii”, lecz na szczęście pozostały, w lepszej i gorszej kondycji, działa sztuki ogrodowej przez nich ufundowane, tworzące archipelag kultury polskiej…

I jeszcze nasz regionalny cymes ogrodowy - Arboretum Wirty, czyli piękny ogród dendrologiczny, a znajduje się on w miejscowości Wirty nad Jeziorem Borzechowskim, powiat starogardzki w województwie Pomorskim. Zarządza nim Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Gdańsku.  Jego początkiem było szpalerowe nasadzenie  drzew owocowych w ich szkółce przez nadleśniczego Nadleśnictwa Wirty, Adama Putricha w latach 1875-1880.   Zaś w latach 1890-1898 przy współpracy prof. Adama Schwappacha, założył on jeszcze 29 powierzchni doświadczalnych badających sposoby naturalizacji i aklimatyzacji oraz możliwości wykorzystania gospodarczego drzew i krzewów obcego pochodzenia. Założono księgi, w których zapisywano obserwacje. Wart odnotowania jest fakt. że do wybuchu I wojny światowej wyniki tych badań publikowano w fachowych pismach! Na przełomie XIX i XX zgromadzono tu wielką kolekcję róż. W tym czasie, przy współpracy z ogrodami botanicznymi w Berlinie i Eberswalde, powstała część ogrodu stanowiąca zaczątek ogrodu botanicznego z kolekcją dendrologiczną. Pierwszą inwentaryzację ogrodu i charakterystykę gatunków przeprowadzono w 1924 roku. Kolejny spis został dokonany w latach 1955-1958, kiedy to zarejestrowano 90 gatunków drzew liściastych i 140 iglastych, a także w tym czasie utworzono alpinarium. W latach 1984-1988 zasadzono wiele drzew dalekowschodnich, a także rozpoczęto prace projektowe nowego układu przestrzennego. Obecnie powiększono arboretum i rozbudowano skalny ogród, a na terenie 39 kwater, czyli 33,61 ha. rośnie blisko 145 odmian, gatunków i form roślin iglastych i 310 liściastych, a także około 150 gatunków roślin runa leśnego. I ciekawostka, w arboretum Witry znajduje się jedyny w Polsce okaz orzecha pośredniego! W utrzymaniu i rozbudowie ogrodu oraz w pracach badawczych czynnie uczestniczy, obok pomorskiej służby leśnej, Instytut Dendrologii PAN w Kórniku. Arboretum Witry, przepiękny ogród dendrologiczny, najlepiej odwiedzać wiosną, kiedy jest cudownie kwitnącym, bez mała, „rajskim ogrodem”!

Większość istniejących po dzień dzisiejszy parków miejskich i ogrodów rezydencyjnych powstała przed laty, kiedy potrzeba obcowania z zielenią i wyestetyzowaną naturą była żywym zjawiskiem, elementem istotnym w życiu ludzkim, postulatem filozoficznym i estetycznym, walorem czynuiącym żywot ludzki lepszym i duchowo głębszym. Niestety, czasy współczesne bardziej stymulują mieszkańca “globalnej wioski maskultury” do penetrowania przestrzeni wirtualnej, lub świątyń materii, zwanych galeriami handlowymi, niż do rozkoszowania się urokiem zielonej przestrzeni ogrodu. Jednak wiele za tym przemawia, że instynkt samozachowawczy i estetyczne potrzeby człowieka, chwilowo zaczadzone eksplozją, że tak swojsko nazwę: „bolszoj tiechniki”, przebudzą się i odnajdą dawne, odwiecznie bliskie człowiekowi, kojące jego zmysły i kierujące umysł ku refleksji metafizycznej, pięknie wystylizowane aleje, labirynty, klomby i szpalery ogrodów, tak!

                                                                                          *

                                                                    Antoni Kozłowski

Zobacz galerię zdjęć:

Arkadia w Puławach
Arkadia w Puławach Podhorce dziś Łańcut Zofiówka dziś Arboretum Witry wiosną

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości